poniedziałek, 4 marca 2013

Genesis - W poszukiwaniu utraconej przeszłości - część 5


Stwierdziliśmy, że pierwszy rozdział Biblii łącznie z trzema pierwszymi wersami rozdziału drugiego, czyli opis Siedmiu Dni Stworzenia, zawiera komplementarny zapis planet Układu Słonecznego, a właściwie dwóch Układów – sprzed i po katastrofie. Z astronomicznego punktu widzenia brakuje w nim jednak jednego, bardzo ważnego ele- mentu. Brakuje Słońca.

Trudno przypuścić, że zostało ono pominięte. Układ planet został opisany według ich odległości od Słońca wokół którego krążą zgodnie z Regułą Titiusa – Bodego, w której to wartości w niektórych przypadkach nieznacznie, ale zauważalnie odbiegają od rzeczywistości. Natomiast nie można zlokalizować matematycznie odległości Słońca od Słońca – chyba, że przedstawimy to jako zero, ale nie wydaje się możliwe, aby można to było czytelnie zaznaczyć w rozważanym tekście. Zresztą Reguła Titiusa – Bodego lo- kalizuje planety względem tegoż Słońca. Istnieje ono w niej tylko jako punkt odniesienia i jako taki zakłada oczywiście jego domyślną obecność, ale nie da się za jej pomocą opisać żadnej wiedzy o nim samym, ani też bezpośrednio go wskazać. Trzeba poszukać innego sposobu, aby przekazać o nim jakieś informacje.

Odległość jest wielkością liniową. Jaką odległość liniową możemy „znaleźć” w związku ze Słońcem? Promień albo średnicę. W jakich jednostkach może ona być wyra- żona, aby było to możliwe do odczytania po upływie tysiącleci przez inną cywilizację, posługującą się prawdopodobnie innymi, wykreowanymi przez siebie jednostkami miary i odległości? Naturalnym puntem odniesienia, tak jak dotychczas, będzie Ziemia. Jej średnica wynosi ok.12756 km a średnica Słońca 1392000 km. Jeśli podzielimy te war- tości, to otrzymamy, że średnica Słońca wynosi 109,125 średnic Ziemi. W przybliżeniu przyjmijmy 109,1 i tak jak w poprzednich rozważaniach opuśćmy przecinek dziesiętny. Mamy liczbę 1091.

Dotychczasowy opis Układu został zakończony na wersie 2.3, jako że trzy pierw- sze wersy tego rozdziału są integralnie związane z Historią Stworzenia opisaną w roz- dziale pierwszym, a w nowym sposobie odczytania dotyczą planet układu.

Rozpiszmy ilości liter pozostałych wersów rozdziału drugiego:


2.4 - 50

2.5 - 80

2.6 - 30

2.7 - 62

2.8 - 41

2.9 - 71

2.10 - 45

2.11 - 40

2.12 - 30

2.13 - 34

2.14 - 49

2.15 - 42

2.16 - 38

2.17 - 45

2.18 - 45

2.19 - 93

2.20 - 60

2.21 - 56

2.22 - 46

2.23 - 57

2.24 - 43

2.25 - 34


Ich suma wynosi właśnie 1091. Mamy Słońce. Wielkość jego średnicy wyrażonej w średnicach naszej planety z dokładnością do jednego miejsca po przecinku. To są już bardzo dokładne wartości, bezpośrednio odnoszące się do realnej rzeczywistości bez pośrednictwa teoretycznych reguł. Wartości, które mogły/mogą być znane jedynie kul- turze czy cywilizacji na odpowiednio rozwiniętym poziomie naukowo – technicznym i wyposażonej w technologię umożliwiającą wykonywanie tak dokładnych pomiarów. To konkretna wielkość matematyczna, charakteryzująca centralny obiekt Układu, zapisana w tekście złożonym ze znaków alfabetu, ale bez właściwego (w naszym pojęciu) ich wy- korzystania. Ich brzmienie nie ma znaczenia. Ważna jest tylko ich ilość w poszczegól- nych grupach, określonych przez długość kolejnych wersów, a w tym konkretnym przy- padku ilość wszystkich znaków w rozdziale. Nośnikiem informacji są wynikające stąd liczby. Język, który był/jest konsekwencją tych znaków, może pozostać w tym wypadku nierozpoznany a nawet niezauważony. Choć oczywiście trzeba wcześniej być w stanie obliczyć i porównać rozmiary Ziemi i Słońca aby to dostrzec.

Tak więc ta część wiedzy jest skierowana do tych, którzy ją posiadają, świadcząca przede wszystkim o tym, że ktoś kiedyś nią dysponował i znajomość tego faktu chciał przekazać przyszłym pokoleniom ludzkości. I z tego punktu odniesienia/wyjścia należy wyciągać dalsze wnioski. A pierwszy z nich jest taki, że Biblia zawiera też wiedzę adresowaną wyłącznie do tych, którzy znajdą się na odpowiednim stopniu rozwoju umysłowego i technologicznego. Odpowiednio rozwinięta technologia jest niezbędna do wytworzenia sprzętu i urządzeń mogących takich pomiarów dokonać. Czyli Jej Autorzy musieli też takową dysponować, a więc ani poganianie stad owiec ani rycie motyką ziemi nie mogło być Ich głównym zajęciem.


Wiedzę zawartą w dwóch pierwszych rozdziałach Biblii możemy więc schema- tycznie zapisać:


Gen. 1.1 – 1.15 : Stary Układ Planet

Gen. 1.16 – 1.24 : Wojna międzyplanetarna

Gen. 1.25 – 2.3. : Stworzenie Nowego Układu Planet

Gen. 2.4 – 2.25 : Słońce


Oprócz tego suma sześciu ostatnich wersów wynosi 296, czyli sumę Saturna i Urana (100 + 196 ). Rozdział drugi możemy więc zapisać:


Gen. 2.1 – 2.3 + Gen. 2.20 – 2.25 : Nowy układ planet z zaznaczeniem zniszczenia planety Koah.
Gen. 2.4 – 2.25 : Słońce.


Albo łącznie cały rozdział drugi:


Gen. 2.1 – 2.25 : Nowy Układ Słoneczny.


Są to precyzyjne, kompleksowe opisy wielkości astronomicznych, z uwypukle- niem brzemiennego w skutkach wydarzenia historycznego, zapisane w odległej prze- szłości językiem elementarnej matematyki, ale przedstawiający poziom wiedzy astro- nomicznej co najmniej porównywalny z naszą.

Stosując przedstawioną analogię do domu i prowadzących do niego drzwi, mo- żemy tu jeszcze znaleźć mniejsze, boczne wejście wiodące do Słońca, jak gdyby prze- znaczone dla tych, którzy przeoczyli wejście główne, a które pozwoli im dostrzec choćby jego promień. Objętość Słońca to 1300000 objętości Ziemi. A suma dwóch pierwszych wersów określających jego średnicę ( Gen. 2.4 i 2.5 ) to 130.

Istnienie Słońca jest jednak odnotowane także w liczbach uzyskanych drogą ge- matrii porządkowej w Gen 1.1. Zapiszmy go dokonując takiego podziału:


#rahtawmym vhtamyhlaarbtyvarb

Suma dziesięciu ostatnich znaków to 109, czyli trzy pierwsze cyfry średnicy Słońca. Pozostałe osiemnaście znaków to 189 – wspomniane już planety od Merkurego do Saturna (bez Koah). Można więc powiedzieć, że pierwszy wers przedstawia też Układ Słoneczny jako całość (choć w niepełny i uproszczony siłą rzeczy sposób) powstałą po katastrofie. Należy też zwrócić uwagę , iż suma znaków tego wersu (298) z jednej strony będąca słowem oznaczającym morderstwo, z drugiej przedstawia nowo powstały układ planetarny, dodatkowo wskazując na nierozerwalny związek między nimi. Ponownie widać, jak wiele różnych informacji można zawrzeć w 28 znakach. A temat nadal nie jest wyczerpany.

Również w sumie znaków w wersach pierwszego rozdziału można odnaleźć Słońce, bez zmiany głównego ciągu narracji. Wers 1.6 to 44 znaki (które w rozdziale drugim przedstawiono jako sumę Marsa i Koah), a wers 1.7 to 65 znaków (suma Merku- rego, Venus, Ziemi, Marsa i Koah). Razem 109. Mamy więc:


Gen.1.6 – 1.7. - 109 - Słońce

Gen.1.8 – 1.15 - 413 - Planety Układu Słonecznego sprzed katastrofy


Przedstawiony już w rozdziale drugim schemat znaczeń wersów Gen.1.1 - 2.3, gdzie opis wersów 1.6 - 1.7 powtarzał tylko wiedzę z wersów poprzednich możemy teraz zapisać:


1.1 Koah

1.2 Jowisz

1.3 – 1.5 Merkury , Venus , Ziemia , Mars , Koah , Jowisz

1.6 – 1.7 Słońce

1.8 – 1.15 Merkury , Venus , Ziemia , Mars , Koah , Jowisz , Saturn , Uran

1.16 – 1.24 Wojna międzyplanetarna. Unicestwienie Koah. Zniszczenia w układzie Jowisza

1.25 – 1.27 Stworzenia Nowego Porządku w Układzie Słonecznym . (kto?)

1.28 Przybysze z przestrzeni kosmicznej (Nefilim)

1.29 – 1.31 Stworzenie Nowego Porządku w Układzie Słonecznym. (co?)

2.1 – 2.3 Merkury ,Venus , Ziemia , Mars , Jowisz. Brak Koah


Wersy 1.1 -1.5 są wstępem, służącym przede wszystkim do zwrócenia uwagi na zawartą w Piśmie wiedzę i określenie istnienia zniszczonej planety. Później następuje przedstawienie Układu Słonecznego w starej postaci, informacja o wojnie, zniszczeniach i sprawcach oraz powstaniu nowego, znanego nam porządku. Wszystko te wielkości liczbowe są uszeregowane we właściwej i logicznej kolejności uwzględniającej chro- nologię i następstwo wydarzeń.

Skoro jednak jesteśmy przy średnicy, to może uda się także odnaleźć średnice pla- net? Może dalszy ciąg zapisu zamieni się w wykład astronomii, chociażby w celu po- twierdzenia czy rozszerzenia zakresu przekazywanej wiedzy?

Średnice kolejnych planet, wyrażonych w ten sam sposób co wyżej średnica Słońca, wynoszą:


Merkury - 0,3825 czyli 38

Venus - 0,9489 czyli 94 / 95 (w zaokrągleniu)

Ziemia - 1,0000 czyli 100

Mars - 0,5335 czyli 53

Jowisz - 11,2092 czyli 1120 / 1121 (w zaokrągleniu)

Saturn - 9,4494 czyli 944 / 945 (w zaokrągleniu)

Uran - 4,0074 czyli 400 / 401 (w zaokrągleniu)

Neptun - 3,8827 czyli 388


Jeśli przejdziemy teraz do rozdziału trzeciego, to trudno będzie znaleźć te wszystkie liczby. Wyznacznikiem może tu być średnica pierwszej planety – Merkurego, czyli 38, która także rozpoczyna wielkość ostatniej planety czyli Neptuna (jeśli pomi- niemy zaokrąglenie do 39). Wprawdzie wers dziesiąty zawiera 38 liter, a suma dwóch na- stępnych to 95, co by wskazywało na Merkurego i Venus, aczkolwiek trudno ocenić, czy jest to zamierzony zapis niosący tę konkretną informację. Pierwsze dziewięć także nie wydaja się nieść żadnej wiedzy w tym temacie (chociaż zawsze istnieje możliwość, że po prostu nie potrafimy jej odczytać). W każdym razie nie ma dalej ciągłości i nie sposób z kolejnych liczb zestawić danych tyczących dalszych planet. W takich wypadkach zakładam, że nie jest to świadomie i celowo zapisana informacja. Trzeba pamiętać o możliwości wystąpienia przypadkowych i niezamierzonych przez nikogo połączeń czy nawet ciągów liczb mogących sugerować określoną treść i niesienie przekazu informa- cyjnego. Choć niewykluczone, że Autorzy zatroszczyli się aby takowe nie występowały, bądź włączyli je czy uwzględnili w swoim planowym i celowym zapisie, a uwzględniając wysoką i wielopłaszczyznową metodę jego konstrukcji, takie rozwiązanie wydaje się nader prawdopodobne. Zawsze jednak należy pamiętać o nieplanowanej i niezamie- rzonej przez nikogo możliwości powstania interesujących wartości liczbowych.

Jednak liczba 38 liter rozpoczyna rozdział szósty, do którego było już raz odnie- sienie w związku z Nefilim. Przeanalizujmy pierwszą część tego rozdziału. Ilości liter w poszczególnych wersach to:
6.1 - 38

6.2 - 54

6.3 - 57

6.4 - 88

1

6.5 - 48

6.6 - 35

6.7 - 78

6.8 - 17

1

6.9 - 47

6.10 - 29

6.11 - 31

6.12 - 48

1


6.1 to Merkury. Suma 6.2, 6.3, 6.4 i 6.5 łącznie z „1”, wynosi 248. Jeśli zsumu- jemy średnice trzech kolejnych planet, tj. Venus (95), Ziemi (100) i Marsa (53), to otrzy- mamy także 248. Oczywiście z fizycznego, astronomicznego czy wręcz logicznego punktu widzenia, sumowanie średnic różnych planet, trudno dziś uzasadnić. Ale matema- tycznie się zgadza! A przecież nie wiemy jaką logiką kierowali się zapisujący. I analogicznych przykładów może być znacznie więcej, tylko jako sprzeczne z naszym rozumowaniem są niezwykle trudne do określenia i odnalezienia. W każdym razie mamy tu precyzyjnie opisany ciąg pierwszych czterech planet.

Następny w kolejności jest Jowisz. Jego średnica to 1121. Wersy 6.6 i 6.7 dają razem liczbę 113. Jeśli zmniejszymy liczbę 1121 o ostatnią cyfrę to otrzymamy 112, czyli liczbę „sąsiednią”. Błąd jest mniejszy od 0,9 % - oczywiście przy założeniu, że pomi- niemy przy tym zmniejszenie rzędu wielkości. Przyjmijmy więc, że wersy te odnoszą się do Jowisza.

Kolejna planeta to Saturn ze średnicą 944. I znów jeśli dokonamy analogicznej re-

dukcji tej wartości, przyjmując 94, to liczbę te otrzymamy jako sumę trzech kolejnych wersów: 6.8, 6.9 i 6.10 łącznie z zawartą między nimi „1”. Tak więc zasadność zmniej- szenia rzędu wielkości znajduje tu potwierdzenie i kontynuację.

Podobnie jest dalej. Przyjmując 40 dla Urana i 39 (3,88 w zaokrągleniu) dla Ne- ptuna mamy 79. A jest to suma dwóch ostatnich wersów omawianego fragmentu. Koń- cząca „1” nie jest uwzględniana.


Możemy zapisać:

Gen. 2.4 - 2.25: Średnica Słońca

Gen. 6.1 : Średnica Merkurego

Gen. 6.2 - 6.5 : Średnica Venus, Ziemi i Marsa

Gen. 6.6 - 6.7 : Średnica Jowisza

Gen 6.8 - 6.10: Średnica Saturna

Gen 6.11- 6.12: Średnica Urana i Neptuna


Albo w bardziej syntetycznej formie:

Gen. 2.4 - 2.25: Średnica Słońca

Gen. 6.1 - 6.12: Średnice wszystkich planet Układu Słonecznego


Lub:


Gen. 2.4 - 2.25: Słońce

Gen. 6.1 - 6.12: Planety


Jednakże ostatnie obliczenia mogą rodzić pewne wątpliwości. Brak im dotych- czasowej precyzji (aczkolwiek jest on i tak bardzo wysoki). Kwestię zmniejszenia rzędu wielkości łatwo wytłumaczyć. Nie ma raczej możliwości przedstawienia trzech wysokich trzycyfrowych liczb i liczby czterocyfrowej w ramach jednego rozdziału. Są one zawsze znacznie krótsze. Zmiana ta dotyczy dużych planet gazowych. Średnice mniejszych, skalistych planet podane są z większą dokładnością. Nie wydaje się też, aby pojawiała się tu potrzeba demonstrowania możliwości technologicznych i wysokiej dokładności pomiaru. Precyzja i zaawansowana wiedza o relacjach między ciałami niebieskimi zosta- ła już zaprezentowana, chociażby przy podaniu średnicy Słońca i będzie się prezentować jeszcze nie raz.

Bardziej kłopotliwy jest rozmiar Jowisza. Choć procentowo błąd jest niewielki, praktycznie najmniejszy z możliwych, gdyż mniej niż o jeden w zapisie liczb całko- witych pomylić się nie można, to biorąc pod uwagę dotychczasową zgodność przedstawianych liczb z odnośną regułą teoretyczną czy fizyczną rzeczywistością - może zastanawiać (aczkolwiek takie wątpliwości można też określić jako przysłowiowe szuka- nie dziury w całym). Wykluczam, że na tym poziomie jedna z cywilizacji (Oni lub my) popełniła szkolny błąd, bądź niedokładnie zmierzyła tę wielkość. O błędach będzie zresztą jeszcze mowa, ale w innym kontekście i może się okazać że w Biblii nawet błędy nie są przypadkowe. Można stawiać tutaj różne hipotezy, które to będą próbowały lepiej lub gorzej to wyjaśnić i mogą być one różnie oceniane. Na przykład: „dodatkowa” liczba jeden wskazuje, że trzeba tu wziąć pod uwagę jeszcze jedno ciało niebieskie bezpośrednio związane z Jowiszem. Może tu chodzić o jego księżyc, lub o sąsiadującą z nim zniszczoną planetę albo nawet sztucznie skonstruowany i orbitujący wokół niego obiekt. I jak się później okaże, jest to bardzo możliwe. Prawdopodobnym wyjaśnieniem jest też założenie, że posiadany przez nas tekst (rozważany fragment tekstu) nie jest tym pierwotnym, że na przestrzeni dziejów jedna litera została tu po prostu zagubiona, względnie jakieś słowo zastąpiono innym o różniącej się ilości znaków.

Jeszcze bardziej zastanawiający jest fakt, że po zapisie średnicy Słońca w roz- dziale drugim, logiczny ciąg dalszy, to jest średnice planet znajdujemy dopiero w roz- dziale szóstym, a ściślej w jego pierwszych dwunastu wersach. Nasuwającym się wyja- śnieniem jest hipotetyczne założenie, że po 2.25 powinno nastąpić 6.1 – 6.12. Te dwa- naście wersów stanowiły kontynuację tekstu pierwszych dwóch rozdziałów, który kiedyś został przedzielony dzisiejszym rozdziałem trzecim, czwartym i piątym. Łatwo można spostrzec, że wersy 1.1 – 2.25 i dalej 6.1 – 6.12, stanowią jeden ciąg narracyjny, opowiadają jedną historię, były niegdyś jednym ciągłym tekstem, ale mijające wieki i tysiąclecia wywarły jednak swój wpływ.

Gen.2.25. „I byli oboje nadzy człowiek i żona jego i nie wstydzili się.”

Gen.6.1. „I stało się kiedy zaczęli się ludzie rozmnażać na powierzchni ziemi, i córki zrodziły im się.”

Można znaleźć także inne dowody potwierdzające tę tezę. Na przykład wers 6.10 powtarza informację zawartą w wersie 5.32 – dotyczącą synów Noego, a między wersem 5.32 a następującym po nim 6.1 nie ma żadnego związku.

Gen.6.10. „I zrodził Noe trzech synów: Sema, Chama i Jafeta.”

Gen.5.32. „I stało się, (że) Noe (miał) pięćset lat, i zrodził Noe Sema, Chama i Jafeta.”

Natomiast taki związek istnieje między wersami 2.25 i 6.1: kiedy ludzie byli nadzy i nie wstydzili się swojego stanu, wówczas (konsekwencja nagości i wynikającego z niej pożądania płciowego) zaczęli się rozmnażać i urodziły im się córki, którymi zainteresowali się synowie boscy. Lecz analogiczny związek występuje także między 2.25 i 4.1 - Adam poznaje Ewę, która rodzi Kaina; również rozdział szósty może być spójną kontynuacją rozdziału czwartego, aczkolwiek tutaj trudno dopatrzeć się od- niesień do świata fizycznego.

Gen.4.1. „A Adam poznał Ewę żonę swoją, i poczęła i urodziła Kaina, i powie- działa: nabyłam mężczyznę (od) JHVH.

Nie wszystko układa się konsekwentnie i harmonijnie.

Mamy więc różne możliwości. Ale rozdziały drugi i szósty, mimo że stosunkowo dobrze pasują do siebie, najprawdopodobniej również pochodzą z różnych ksiąg i różnych epok. Termin twdlwt (narodziny) z Gen.2.4 powtarza się w Gen.6.9 i choć tutaj tłumaczony jest jako „dzieje”, to jest tym samym słowem. Ale jego pisownia jest inna: tdlwt. Brakuje drugiego „waw” pełniącego rolę samogłoski „o”. Prawdopodobnie redakcja Gen.2.4 pochodzi z dawniejszych czasów. Wskazywało by to, że wiedza wyni- kająca z numeracji i podziałów pochodzi z późniejszego okresu, że nie została ustalona w chwili powstawanie poszczególnych ksiąg, co zresztą z technicznego punktu widzenia wydaje się koniecznością. Lub że dotarła ona do nas tylko we fragmentarycznej postaci, gdyż istniała tylko w jednej z pierwotnych ksiąg (względnie w kilku, ale nie we wszystkich), która weszła w skład dzisiejsze Biblii i to nie jako zwarta całość, ale pocięte części innymi fragmentami innych zwojów.

Rozdział trzeci wprowadza nowe i odrębne wątki kompozycyjnie nie pasujące do sąsiadujących rozdziałów (choć oczywiście można być odmiennego zdania). Nie chodzi tutaj o jego treść niosącą informację o konkretnych osobach, faktach i zdarzeniach, ale o formę ich przedstawienia, niezsynchronizowaną z wersami poprzedzającymi i następny- mi. Dominuje odczucie, że są one wyjęte z innej księgi i włączone jako coś dodatkowego do głównego ciągu opowieści w dzisiejszej jego postaci. Być może znajdował się tutaj kiedyś inny tekst (lub inny wariant tego) mówiący o tych samych, bądź podobnych wydarzeniach, ale w nieznanych nam okolicznościach został zamieniony na obecny. Rozdział piąty wydaje się również wtrącony i obcy w tym miejscu, względnie w występującej tu formie – na początku powtarza (po raz trzeci) informację o stworzeniu człowieka, jakby powiadamiając o tym fakcie nieświadomego czytelnika (czyli niezna- jącego pierwszych dwóch rozdziałów) i uzasadniając skąd w ogóle wziął się człowiek. Pierworodnym synem Adama jest Set, o Kainie i Ablu nie ma mowy (Gen.5.3). To dowodzi, że nie stanowił on jednej całości z dwoma pierwszymi rozdziałami, że nie wywodzą się one z jednego źródła; były to wcześniej różne księgi, z których pewne fragmenty połączono w jakimś momencie w jedną całość. Nie można również wyklu- czyć, że działania takie zarówno w tym, jak i w innych miejscach, miały związek z przedstawianą tu metodą zapisu, to jest koniecznością uzyskania określonych wartości liczbowych, co dla twórców ostatecznej wersji Pisma było sprawą najważniejszą. W każdym razie kwestia momentu wprowadzenia równoległego do „klasycznej treści” zapi- su odsłanianej tu wiedzy, pozostaje otwarta.

Rozdziały trzeci i piąty pochodzą więc z innych, niespójnych względem pozosta- łych rozdziałów, źródeł/ksiąg/pism. Jest znanym faktem, iż Stary Testament stanowi kompilację różnych tekstów, pochodzących z różnych epok i mających różnych autorów.(Dziś przyjmuje się że były to cztery źródła określane jako Jahwista, Elohista, Żródło Kapłańskie oraz Deuteronomista). Podlegały one zapewne licznym zmianom czy korektom i nie stanowią jednej zwartej, ciągłej, pozbawionej sprzeczności i powtórzeń historii. Zawarta w nich wiedza mogła ulec przetasowaniu, zatarciu, zagubieniu czy usunięciu, zarówno nieświadomemu jak i zamierzonemu, celowemu. Wprowadzając nowy sposób jej odczytywania, nie można się dziwić, że jest on miejscami niespójny, niekonsekwen- tny, zawiera luki czy niedomówienia, które są potęgowane przez ograniczone możliwości i umiejętności odczytującego. Znaki pisma pełniły jednocześnie kilka funkcji i wszystkie one musiały ze sobą współgrać, tworząc spójną i harmonijną całość, trudno więc było uniknąć pewnych dysonansów. Nie można jednak wykluczyć, że również te dwa roz- działy z punktu widzenia prezentowanej tu metody, pełnią w tym miejscu i w tej postaci określoną i zaplanowaną kiedyś rolę. I tylko na aktualnym etapie odszyfrowania i rozu- mienia tekstu którym dysponujemy, nie została ona dostrzeżona. Oczywiście ta refleksja odnosi się do całej niniejszej pracy.



Pozostaje rozdział czwarty. Rozpiszmy ilości znaków w poszczególnych wersach tego rozdziału; ich znaczenie nie jest do końca jasne choć ewidentnie zawierają konkretną wiedzę i dane astronomiczne odnoszące się do dzisiejszego, znanego nam świata.

4.1 - 49

4.2 - 46

4.3 - 36

4.4 - 51

4.5 - 39

4.6 - 34

4.7 - 56

4.8 - 54

4.9 - 46

4.10 - 36

4.11 - 47

4.12 - 38

4.13 - 26

4.14 - 65

4.15 - 64

4.16 - 34

4.17 - 58

4.18 - 65

4.19 - 36

4.20 - 32

4.21 - 34

4.22 - 55

4.23 - 69

4.24 - 28

4.25 - 66

4.26 - 45

1

Suma pierwszych ośmiu wersów wynosi 365. Suma ośmiu ostatnich również wy- nosi 365 - okres obiegu Ziemi wokół Słońca. Może w ten sposób zaznaczono ruch Ziemi na orbicie.

Gen.4.1 – 4.8 - Gen.4.9 – 4.18 - Gen.4.19 – 4.26

365 479 365

Ziemia Ziemia

Przy okazji warto zauważyć, ze 2 x 365 = 730 czyli 73 – Nowy Świat.


Inne podziały:


Gen.4.1 – 4.15 - Gen.4.16 – 4.20 - Gen.4.21 – 4.26 (+1)

687 225 298

Mars Venus Morderstwo


Gen.4.1 – 4.8 - 4.9 - Gen.4.10 – 4.24 - Gen.4.26 – 4.26 (+1)

365 46 687 112

Ziemia Morderstwo Mars JHVH + Elohim


687 to okres obiegu Marsa. Znajdujemy go dwukrotnie (podobnie jak powtórzenie okresu Ziemi). 225 to okres obiegu Venus. Oczywiście obie wielkości charakteryzujące okresy obiegu mają odzwierciedlenie w naszym rzeczywistym świecie, bez umocowania w teoretycznej regule, jak jest to w przypadku odległości od Słońca. Można znaleźć tu też aluzję do Jowisza; suma wersów od 10 do 18 wynosi 433 (a rzeczywisty okres jego obrotu to 4333 pełnych dni). Liczba 298 – suma Gen.1.1 – morderstwo, a 46 to gematria porządkowa tego słowa. Dwa ostatnie wersy (łącznie z „1) dają 112. JHVH + Elohim. Z ostatniego podziału wynika, że zbrodnia dzieli albo łączy, a w każdym razie wyznacza ścisłą relację między Ziemią i Marsem (liczba 26 wersów także odzwierciedla ten zwią- zek). Wers kończą JHVH i Elohim, może wkraczają Oni na scenę po zakończeniu wro- gich działań Nefilim, którzy są obecni w wersie 4.25 (jego 66 znaków to gematria po- rządkowa ~ylpn). Być może działania JHVH i Elohim polegają na przeniesieniu pozo-stałości cywilizacji marsjańskiej na Ziemię po zniszczeniach na Czerwonej planecie. I jest tu też nawiązanie do Venus, które występuje bardzo rzadko i trudno ocenić jej rolę w opisywanych wydarzeniach. Znaczenie liczby 479 pozostaje nieznane.

 
Średnice planet i Słońca są przedstawione zgodnie z ich prawdziwą wielkością, tak samo jak okres obrotu Ziemi czy Marsa. Rodzi się pytanie, czy odległości podawane według Reguły Titiusa – Bodego, odbiegające jednak w jakimś stopniu od realnych, mo- żna również odnaleźć i odczytać bez pośrednictwa teoretycznej reguły, zgodnie z ich rze- czywistą wartością?

Można. Odległości istniejących dziś planet od Słońca (pomijając najdalszą – Ne- ptuna) wyrażone w jednostkach astronomicznych (odległość Ziemi od Słońca) z do- kładnością do drugiego miejsca po przecinku i bez jego uwzględnienia w zapisie wyno- szą:

Słońce Merkury Venus Ziemia Mars Jowisz Saturn Uran

0 38 72 100 152 520 953 1919

I wartości te możemy odczytać od samego początku, zaczynając od pierwszego i dalej drugiego wersu pierwszego rozdziału księgi Genesis, korzystając również z ilości two- rzących je znaków. Jak to możliwe? Przecież ani pierwszy, ani drugi wers nie liczą ich 38, 72 czy 100? Nie wyrażają one żadnych rzeczywistych odległości planet od Słońca w żadnych znanych czy możliwych do założenia jednostkach.

Aby tego dokonać musimy zrobić to, co zawsze winniśmy brać pod uwagę i do czego zawsze powinniśmy być przygotowani. Przyjąć inny punkt widzenia, inny punkt odniesienia. Zmienić myślenie, w czym pobrzmiewa greckie metanoeite (metanoite), jak pra-echo wołania Jana Chrzciciela.

Ostatnim słowem pierwszego wersu jest ziemia (#ra) z rodzajnikiem „h”. Na - stępnym słowem w Tekście otwierającym wers drugi jest także ziemia, poprzedzona spój- nikiem w, tłumaczonym jako „a”.


….…..#rahw Gen1.2. .#rah......... Gen1.1


Zapiszmy to w takiej formie:


#rah w #rah


Stojący pośrodku znak waw może przypominać oś, objętą z dwóch stron Ziemią, co może sugerować jej ruch, obrót wokół własnej osi. Liczba 6 odpowiadająca temu znakowi kojarzy się z sześcioma dniami stworzenia naszego świata.

Rzuca się w oczy podobieństwo do wyżej przedstawionego zapisu 365 – 479 – 365. Na miejscu 479 mamy znak w (waw), czyli 6. Jeśli pomnożymy te dwie wartości, to otrzymamy 2874. Liczba 28 to xcr (recah) czyli morderstwo, zagłada planety Koah, a 74 – tyvar (raszit) początek, pierwsze słowo Biblii (pozbawione b pełniącego rolę przyimka. Tak więc w myśl tego przedstawienia Ziemia, a w tym kontekście jej historia, obraca się wokół kluczowego wydarzenia: zagłady planety i jej cywilizacji oraz wyni- kającego zeń nowego początku.

Możemy jeszcze podzielić 479 przez 76. Otrzymamy 79,83. w przybliżeniu 80, czyli Koah + Jowisz (28 + 52) – dwa zniszczone światy.

W każdym razie możliwie obrazowo tu został zaznaczony nasz glob. I w miejscu tym, będącym punktem styku pierwszego i drugiego wersu umieszczona/zlokalizowana jest Ziemia. Przyjmijmy ją jako punkt odniesienia. Jesteśmy przyzwyczajeni, że odległości w Układzie Słonecznym są liczone od Słońca, ono jest punktem zerowym – bo tak zostało powszechnie przyjęte. Jednak teraz punktem odniesienia będzie nasza planeta (matematycznie jako punkt zerowy) i od niej będziemy liczyć odległości do innych planet układu. Po prostu – inny punkt widzenia. Zmiana myślenia.

Zapis odległości w Układzie Słonecznym będzie wówczas tak wyglądał (bez wnikania w przecinki dziesiętne):


Słońce Merkury Venus Ziemia Mars Jowisz Saturn Uran

100 62 28 0 52 420 853 1819


Wers 1.1 - 28 liter. To odległość do wewnętrznej względem nas planety Venus. Merkury jest ignorowany, być może dlatego, że jego obecność nie miała żadnego wpływu na opisywane wypadki, a może dlatego, że nie było takiej możliwości, gdyż pierwszy wers winien był wskazywać przede wszystkim na Koah, a zbieżność z nią dystansu do Venus została niejako wtórnie wykorzystana i od niej poprowadzono dalszy szereg rozpo- czętych przez nią danych. Odległość do Słońca jako wyznacznik jednostki jest z oczywi- stych powodów identyczna z wynikającą z Reguły, więc nie ma potrzeby jej zaznaczać. Kierując się w druga stronę mamy Marsa odległego od nas o 0,52 jednostki astrono- miczne, co odpowiada wersowi drugiemu, który liczy właśnie tyle liter. I nie ma to nic wspólnego z odległością Jowisza od Słońca, której realna wartość jest akurat bardzo dokładnie zsynchronizowana z wartością wynikającą z Reguły i jednocześnie koreluje z odległością Marsa od Ziemi. Tak więc Gen1.1 i Gen.1.2 obrazują rzeczywiste odległości do dwóch sąsiadujących z nami planet. Ziemia jest symbolizowana jako „styk” obu tych wersów. Czyli jesteśmy zerem. Ale jednocześnie centralnym i najważniejszym punktem od którego zaczynają się obliczenia.

Tak wygląda przedstawienie trzech najbliższych nam planet, zgodnie z istniejącym dziś stanem rzeczy:


Gen1.1 = odległość do Venus = 28 - Ziemia - 52 = odległość do Marsa = Gen1.2


A dalej? Odległość do Jowisza to 4,2 j.a czyli 420. Licząc od punktu zerowego czyli Ziemi położonego między 1.1 i 1.2, sumujemy wersy od 1.2 do 1.10 (łącznie z dwoma „1”) i otrzymujemy dokładnie oczekiwane 420.


Venus Ziemia Mars Jowisz

0,28 j.a. 0 0,52 j.a. 4,2 j.a.

28 0 52 420

Gen1.1 - „styk” - Gen1.2 Gen1.2 – Gen.1.10


Kolejną planetą jest Saturn odległy od nas o 8,53 j.a. 853 znajdziemy jako sumę znaków wersów od 10 do 25. Wers 10 dotyczy również Jowisza. Podejrzewam, że mate- matycznie nie dało się tego zapisać inaczej; pamiętajmy, że te same wielkości znaków tworzą jeszcze inne ciągi znaczeniowe i muszą również tam zachować odpowiednie war- tości.

Venus Ziemia Mars Jowisz Saturn

0,28 j.a. 0 0,52 j.a. 4,2 j.a. 8,53 j.a.

28 0 52 420 853

Gen1.1 - „styk” - Gen1.2 Gen1.2 – Gen.1.10 Gen1.10 – Gen1.25


Ostatni fragment możemy podzielić:


Gen.1.10 – Gen.1.17 Gen.1.18 – 1.25

433 420


433 to odległość Jowisza od Saturna, a 420 powtórzona odległość od Ziemi, a dziesięć środkowych wersów (od 13 do 22) daje w sumie 520, czyli odległość Jowisza od Słońca. Dodatkowo suma 1.16 i 1.17 wynosząca 112 (79 + 33) może również odnosić się do niego, gdyż jego średnica wynosi 11,21 średnic Ziemi. Liczba 433 może też kojarzyć się z okresem jego obiegu wynoszącym 4333 dni, a w przeliczeniu na lata 11,86 – którą to liczbę znajdziemy jako sumę znaków dwóch pierwszych wersów tego fragmentu tj. Gen1.10 i Gen.1.11 (49 + 69 = 118). Jowisz jest tu wyraźnie wyeksponowany.

A co z Uranem? Jego odległość od ziemi wynosi 18,19 j.a. Rozpocznijmy dalsze sumowanie od wersu 1.25, który bierze także udział w obliczeniu poprzedniej odległości, analogicznie jak sumowanie poprzedniego fragmentu rozpoczęło się od wersu 1.10 wchodzącego z kolei w skład tego, który jego poprzedzał. Dalej uwzględnijmy pozostałą część rozdziału pierwszego, rozdział drugi oraz dwa pierwsze wersy rozdziału szóstego. Dlaczego szóstego a nie trzeciego? Gdyż w takim wypadku nie otrzymalibyśmy zadawa- lającego wyniku, co potwierdza wysuniętą wcześniej tezę, że po rozdziale drugim następował niegdyś dzisiejszy rozdział szósty.


Gen.1.25 Gen.1.26 - Gen.1.31 Gen.2.1 - Gen.2.25 Gen.6.1 Gen.6.2

69 425 1236 38 54


Otrzymujemy 1822. Jeśli pominiemy dwie „1” po wersach 1.31 i 2.3 pozostanie 1820. Jest to wynik o 1 większy niż dystans między Ziemią u Uranem lub jeśli uwzglę- dnimy „1” - większy o 3. Wydaje się, że przy tej wielkości i uwzględnieniu przytacza- nych wcześniej czynników i uwarunkowań, różnica ta może być zrozumiała i według za- mierzeń miała odzwierciedlać rzeczywistą odległość między nami a Uranem.


Zwróćmy jeszcze uwagę na bardzo staranny i precyzyjny dobór ilości znaków (a w konsekwencji dotyczy to także gematrii) w poszczególnych wersach. Jest on ściśle do- pasowany do określonej, zapewne założonej z góry wielkości, a wynikające z tego liczby, pełniące tu rolę swoistego języka i wykorzystując zasady elementarnej matematyki, przechowują w sobie i przekazują czytającemu zawartą w nich wiedzę. I jest to dokonane i zsynchronizowane między co najmniej dwoma głównymi ciągami znaczeniowymi, z których każdy niesie „swoimi” liczbami inną, choć zbliżoną w swojej wymowie treść. Ale liczby różnią się między sobą, a znaki alfabetu służą do jednoczesnego przedstawie- nia zarówno jednych jak i drugich. Następuje to czasem bez liczenia się z zasadami gramatyki czy reguł rządzących tekstem pisanym, w dzisiejszym rozumieniu tego po- jęcia, choć powstały one zapewne bądź zostały zmodyfikowane w znacznie późniejszym okresie Wydawać by się mogło, że rola liter jest czasem umniejszana na rzecz cyfr, ale prawdopodobnie dzieje się też odwrotnie, choć jest to trudniejsze do wychwycenia. Na przykład wyżej przedstawione zdublowanie roli wersu 1.10 może być spowodowane niekoniecznie dopasowaniem do zachowania poprawności drugiego ciągu liczbowego, lecz znaczeń niesionych przez słowa.

Z tych powodów niektóre z tych metod są łatwo zauważalne. Widać to w miej- scach, gdzie nie sposób logicznie wyjaśnić istniejącego zapisu, bądź wyjaśnienia te są dyskusyjne i niepewne, pozostawiające miejsce na domysły i wręcz nasuwające i narzucające niekiedy zupełnie inne interpretacje. Należą do nich samotne litery stojące na końcu niektórych wersów (zdarza się, że jest ich więcej niż jedna). Rolę takiej litery (po Gen.1.5) opisaliśmy w rozdziale pierwszym. Dzięki niej zwiększono sumę o jeden, co było niezbędne do przekazania określonej informacji. Również w innych miejscach litery takie pełnią/mogą pełnić podobną rolę. Dalej – mamy niczym nieuzasadnione (wg dzisiejszych zasad) powtarzanie jakiegoś słowa (np. Gen.13.3, 14.2, 24.33, 25.23, 27.29, Num.17.28, 31.4, 32.7, Deut.33.2), często w lekko zmodyfikowanej postaci. Takich miejsc jest sporo i są one z reguły pomijane przez tłumaczy; nie wnoszą zresztą niczego przy tradycyjnym podejściu do przekładu. Tak więc z tego punktu widzenia jest to uza- sadnione, niemniej jednak jeśli weźmiemy pod uwagę odnośne wartości liczbowe, sytua- cja wygląda zupełnie inaczej. W ten sposób można było dodać kilka znaków w dowolnym, żądanym miejscu lub zmienić gematrię wersu czy zespołu słów. Kolejną metodą, trudną, jeśli nie niemożliwą do weryfikacji, jest dodawanie lub pomijanie rodzajnika h na początku wyrazu, gdzie jego obecność lub jej brak traktujemy jako coś oczywistego, w pełni uzasadnionego i niosącego określoną, celowo zamierzoną modyfi- kację znaczenia i roli tego wyrazu w danym zdaniu czy w danym kontekście, choć czasem odnosi się nieodparte wrażenie, że powinno być akurat na odwrót. Zawsze istnieje tu potencjalna możliwość, iż został on użyty (bądź nie) tylko w celu uzyskania określonej wartości liczbowej lub liczby znaków w wersie czy rozdziale. I praktycznie nie da się tego zweryfikować.

Innym przykładem, jest zróżnicowana pisownia tego samego słowa, zapisanego w dwóch miejscach w bliskim sąsiedztwie. W Gen 2.11. i 2.13 w opisie dwóch strumieni wypływających z Eden, użyty jest termin „okrąża”, z tym, że w pierwszym przypadku jest to zapisane jako bbsh, a w drugim bbwsh. Oba czasowniki są tego samego rodzaju, w tej samej osobie, liczbie, koniugacji i aspekcie. Z tekstu wynika bez żadnych wątpli- wości, że mają identyczne znaczenie. A jednak pisownia jest różna. Nie sposób też przyjąć, że opis pierwszego strumienia pochodzi z jednej księgi/epoki, a drugiego z innej, gdzie używano litery waw jako samogłoski „o”. To ewidentnie jeden zwarty, wewnętrz- nie spójny opis jednego tematu. Musi istnieć inne wyjaśnienie. Jednak, jak to już było powiedziane, skoro tekst może być odczytywany na różne sposoby, według znacznie różniących się zasad, jego znakom przypisywano różne role, w tym zarówno liter jak i liczb i trudno oczekiwać, że wszystkie warianty zapisu będą idealnie i bez żadnych zawirowań współgrały ze sobą, zarówno w wewnętrznej strukturze jak i w relacjach z innymi.

Podobna sytuacja ma miejsce w 1Sam.17.1. W ramach tego samego wersu imię własne (nazwa lokalizacji, prawdopodobnie miasta) „Soko” raz jest zapisane jako hkf a raz hkwf. W pierwszym przypadku nad literą sin jest umieszczony znak oznaczający sa- mogłoskę „o” (holem), a w drugim dochodzi jeszcze litera waw. Wydaje się, że zostało to spowodowane chęcią dodania lub odjęcia jednej litery w tym wersie. W 1Sam.25.32 imię Abigail, we wszystkich innych miejscach pisane lygyba ma formę lgyba i teoretycznie powinno być czytane i tłumaczone Abigal, czego zresztą żaden znany mi przekład nie uwzględnia (co w praktyce oznacza poprawianie/korygowanie Pisma przez tłumacza).

W siódmym i ósmym rozdziale Exodusu JHVH razi faraona i Egipcjan plagą żab. W Ex.7.27, 7.28, 7.29 i 8.1 występują one w liczbie mnogiej. Ale gdy Aaron wypełnia słowa JHVH wyciągając swoją rękę nad wody Egiptu, to żaby, owszem, wychodzą i pokrywają całą ziemię egipską, ale w liczbie pojedynczej (Ex.8.2). Następnie po wyko-naniu czarów przez wróżbitów egipskich, żaby (żaba) znów cudownie rozmnażają się do liczby mnogiej (Ex8.3, 8.4, 8.5, 8.7, 8.8, 8.9). Dlaczego raz występują w liczbie poje- dynczej bez żadnego racjonalnego uzasadnienia? W jedenastym rozdziale Leviticus przy wyliczaniu zakazanych do jedzenia ptaków, jeden z nich w Lev.11.19 nie jest poprze- dzony spójnikiem w połączonym z partykułą ta, czym różni się w zapisie od pozosta- łych tu wymienionych, których jest aż dziewiętnaście. Podobnie w Joz.24.11 brakuje w przed Chiwwitami.

Czym to jest spowodowane? Oczywiście można założyć, że przyczyną są zwykłe błędy czy przeoczenia nieskorygowane przez Autora bądź popełnione przez któregoś z kolejnych skrybów a z czasem usankcjonowane przez tradycję, jednak takie wyjaśnienie wydaje się mniej prawdopodobne, zarówno z powodu rangi Tekstu jak i wykazanej w in- nych miejscach starannej, precyzyjnej i wielowarstwowej konstrukcji, w której zupełnie nie widać miejsca na takie lapsusy. Sądzę, że były to w pełni świadome i celowe działania, tylko nie wszystkie ich cele i zamierzenia jesteśmy dziś w stanie należycie, to znaczy zgodnie z założeniami ich twórców, odczytać. Należy też uwzględnić nie dającą się wykluczyć hipotezę, że są one przeznaczone dla odbiorcy na takim poziomie rozwoju intelektualnego, którego jeszcze nie osiągnęliśmy, tak jak niemożliwe było zidentyfi- kowanie zapisu wielkości średnicy Słońca bez jej uprzedniej znajomości, stanowiącej swoistą rękojmię, że zapis będzie odczytany przez właściwego adresata.

Rysuje się tu obraz pewnej troski o przyszłe pokolenia, polegający na chęci zabezpieczenia ich przed uzyskaniem zbyt rozwiniętej wiedzy w stosunku do osiąg- niętego przez nich poziomu rozwoju intelektualnego, która może okazać się niepotrzebna czy nieprzydatna lub nawet wręcz szkodliwa. Może nie do wszystkiego jeszcze do- rośliśmy, a daleko nie wszystko można dawać dziecku do zabawy. I znów nieuchronnie nasuwa się pytanie, co jeszcze może zawierać Pismo, co jeszcze będziemy mogli kiedyś, w przyszłości, w Nim odnaleźć i jaką formę może to przybrać... Oczywiście takie założenia mogą nam wydać się nieuzasadnione a nawet krzywdzące, ale nikt też nie jest w stanie dziś ocenić, na ile są one słuszne czy niezbędne, nie mówiąc już o tym, jak daleko, to znaczy w jakim „zasięgu” wobec linii naszego rozwoju, są stosowane i na ile były w stanie ją przewidzieć, gdyż nietrafne w tej mierze założenia, mogą podważyć całą ideę użycia tego swoistego programu otwarcia dostępu do pradawnej wiedzy.

Oprócz przedstawionych tu przykładów, istnieje bez wątpienia wiele innych, któ- rych nie jesteśmy w stanie nawet zauważyć np. zawartych w imionach własnych. Przyjmujemy je jako naturalne, oczywiste i bezdyskusyjne, uzasadnione wolą nadającego i dalej strukturą języka czy regułami gramatyki, nie zdając sobie sprawy, że często mogą one być przyczyną, a nie skutkiem tych reguł. Właściwie należy się dziwić, że przynaj- mniej niektóre z nich są zauważalne, że nie zlały się w jeden monolit przyjętych zasad języka hebrajskiego, że potrafimy podchodzić do tekstu z pewną dozą krytycyzmu a nawet podejrzliwości. Ale może również to było zamierzone i zaplanowane. I właśnie tego od nas oczekiwano.

Z powyższych spostrzeżeń wynika też pośrednio, że uzyskanie odpowiedniej ilo- ści znaków i ustanowienie właściwej ich gematrii, czyli zapisanie nimi odkrywanej tu wiedzy, było traktowane jako pierwszoplanowe, priorytetowe względem zachowania poprawności językowej, ogólnej logiki oraz spójnego sensu zapisu i braku niekon- sekwencji, które mogły być traktowane jako błędy, co w tak ważnym Tekście wydaje się być niedopuszczalne, a bez wątpienia rodzi pytania o ich powstanie i chęć wyjaśnienia w ramach obowiązującego w danej epoce zespołu pojęć. To z kolei może prowadzić do nieporozumień, albo do wręcz całkowicie mylnej interpretacji i zrozumienia znaczenia danego fragmentu Pisma. A raz przyjęte błędne założenie czy wyjaśnienie pewnego słowa czy pojęcia, rodzi dalsze konsekwencje; nie pozostaje bez wpływu na zrozumienie innych miejsc w tekście, wyznaczając i utrwalając kierunki jego interpretacji.

Musiał być więc ku temu nadzwyczaj istotny i uzasadniony powód usprawie- dliwiający takie postępowanie. Był nim oczywiście fakt równoległego istnienia kilku różnych systemów zapisu informacji, a znaki pisma musiały pełnić swoją rolę w każdym z nich. A wszystko musiało zostać w miarę precyzyjnie zsynchronizowane. I dlatego żaba w liczbie pojedynczej może pokryć całą ziemię egipską, a jedno ptaszysko być oskubane z trzech przysługujących mu liter. Choć zapewne niektóre niespójności mogą mieć bardziej prozaiczne uzasadnienie, gdyż mijający czas nie mógł nie wywrzeć swego piętna nawet na tak ważnym i przemyślanym Dziele.