Stwierdziliśmy,
że pierwszy rozdział Biblii łącznie z trzema pierwszymi wersami
rozdziału drugiego, czyli opis Siedmiu Dni Stworzenia, zawiera
komplementarny zapis planet Układu Słonecznego, a właściwie dwóch
Układów – sprzed i po katastrofie. Z astronomicznego punktu
widzenia brakuje w nim jednak jednego, bardzo ważnego ele- mentu.
Brakuje Słońca.
Trudno
przypuścić, że zostało ono pominięte. Układ planet został
opisany według ich odległości od Słońca wokół którego krążą
zgodnie z Regułą Titiusa – Bodego, w której to wartości w
niektórych przypadkach nieznacznie, ale zauważalnie odbiegają od
rzeczywistości. Natomiast nie można zlokalizować matematycznie
odległości Słońca od Słońca – chyba, że przedstawimy to jako
zero, ale nie wydaje się możliwe, aby można to było czytelnie
zaznaczyć w rozważanym tekście. Zresztą Reguła Titiusa –
Bodego lo- kalizuje planety względem tegoż Słońca. Istnieje ono w
niej tylko jako punkt odniesienia i jako taki zakłada oczywiście
jego domyślną obecność, ale nie da się za jej pomocą opisać
żadnej wiedzy o nim samym, ani też bezpośrednio go wskazać.
Trzeba poszukać innego sposobu, aby przekazać o nim jakieś
informacje.
Odległość
jest wielkością liniową. Jaką odległość liniową możemy
„znaleźć” w związku ze Słońcem? Promień albo średnicę. W
jakich jednostkach może ona być wyra- żona, aby było to możliwe
do odczytania po upływie tysiącleci przez inną cywilizację,
posługującą się prawdopodobnie innymi, wykreowanymi przez siebie
jednostkami miary i odległości? Naturalnym puntem odniesienia, tak
jak dotychczas, będzie Ziemia. Jej średnica wynosi ok.12756 km a
średnica Słońca 1392000 km. Jeśli podzielimy te war- tości, to
otrzymamy, że średnica Słońca wynosi 109,125 średnic Ziemi. W
przybliżeniu przyjmijmy 109,1 i tak jak w poprzednich rozważaniach
opuśćmy przecinek dziesiętny. Mamy liczbę 1091.
Dotychczasowy
opis Układu został zakończony na wersie 2.3, jako że trzy pierw-
sze wersy tego rozdziału są integralnie związane z Historią
Stworzenia opisaną w roz- dziale pierwszym, a w nowym sposobie
odczytania dotyczą planet układu.
Rozpiszmy
ilości liter pozostałych wersów rozdziału drugiego:
2.4
- 50
2.5
- 80
2.6
- 30
2.7
- 62
2.8
- 41
2.9
- 71
2.10
- 45
2.11
- 40
2.12
- 30
2.13
- 34
2.14
- 49
2.15
- 42
2.16
- 38
2.17
- 45
2.18
- 45
2.19
- 93
2.20
- 60
2.21
- 56
2.22
- 46
2.23
- 57
2.24
- 43
2.25
- 34
Ich
suma wynosi właśnie 1091. Mamy Słońce. Wielkość jego średnicy
wyrażonej w średnicach naszej planety z dokładnością do jednego
miejsca po przecinku. To są już bardzo dokładne wartości,
bezpośrednio odnoszące się do realnej rzeczywistości bez
pośrednictwa teoretycznych reguł. Wartości, które mogły/mogą
być znane jedynie kul- turze czy cywilizacji na odpowiednio
rozwiniętym poziomie naukowo – technicznym i wyposażonej w
technologię umożliwiającą wykonywanie tak dokładnych pomiarów.
To konkretna wielkość matematyczna, charakteryzująca centralny
obiekt Układu, zapisana w tekście złożonym ze znaków alfabetu,
ale bez właściwego (w naszym pojęciu) ich wy- korzystania. Ich
brzmienie nie ma znaczenia. Ważna jest tylko ich ilość w
poszczegól- nych grupach, określonych przez długość kolejnych
wersów, a w tym konkretnym przy- padku ilość wszystkich znaków w
rozdziale. Nośnikiem informacji są wynikające stąd liczby. Język,
który był/jest konsekwencją tych znaków, może pozostać w tym
wypadku nierozpoznany a nawet niezauważony. Choć oczywiście trzeba
wcześniej być w stanie obliczyć i porównać rozmiary Ziemi i
Słońca aby to dostrzec.
Tak
więc ta część wiedzy jest skierowana do tych, którzy ją
posiadają, świadcząca przede wszystkim o tym, że ktoś kiedyś
nią dysponował i znajomość tego faktu chciał przekazać
przyszłym pokoleniom ludzkości. I z tego punktu odniesienia/wyjścia
należy wyciągać dalsze wnioski. A pierwszy z nich jest taki, że
Biblia zawiera też wiedzę adresowaną wyłącznie do tych, którzy
znajdą się na odpowiednim stopniu rozwoju umysłowego i
technologicznego. Odpowiednio rozwinięta technologia jest niezbędna
do wytworzenia sprzętu i urządzeń mogących takich pomiarów
dokonać. Czyli Jej Autorzy musieli też takową dysponować, a więc
ani poganianie stad owiec ani rycie motyką ziemi nie mogło być Ich
głównym zajęciem.
Wiedzę
zawartą w dwóch pierwszych rozdziałach Biblii możemy więc
schema- tycznie zapisać:
Gen.
1.1 – 1.15 : Stary Układ Planet
Gen.
1.16 – 1.24 : Wojna międzyplanetarna
Gen.
1.25 – 2.3. : Stworzenie Nowego Układu Planet
Gen.
2.4 – 2.25 : Słońce
Oprócz
tego suma sześciu ostatnich wersów wynosi 296, czyli sumę Saturna
i Urana (100 + 196 ). Rozdział drugi możemy więc zapisać:
Gen.
2.1 – 2.3 + Gen. 2.20 – 2.25 : Nowy układ planet z zaznaczeniem
zniszczenia planety Koah.
Gen.
2.4 – 2.25 : Słońce.
Albo
łącznie cały rozdział drugi:
Gen.
2.1 – 2.25 : Nowy Układ Słoneczny.
Są
to precyzyjne, kompleksowe opisy wielkości astronomicznych, z
uwypukle- niem brzemiennego w skutkach wydarzenia historycznego,
zapisane w odległej prze- szłości językiem elementarnej
matematyki, ale przedstawiający poziom wiedzy astro- nomicznej co
najmniej porównywalny z naszą.
Stosując
przedstawioną analogię do domu i prowadzących do niego drzwi, mo-
żemy tu jeszcze znaleźć mniejsze, boczne wejście wiodące do
Słońca, jak gdyby prze- znaczone dla tych, którzy przeoczyli
wejście główne, a które pozwoli im dostrzec choćby jego promień.
Objętość Słońca to 1300000 objętości Ziemi. A suma dwóch
pierwszych wersów określających jego średnicę ( Gen. 2.4 i 2.5 )
to 130.
Istnienie
Słońca jest jednak odnotowane także w liczbach uzyskanych drogą
ge- matrii porządkowej w Gen 1.1. Zapiszmy go dokonując takiego
podziału:
#rahtawmym
vhtamyhlaarbtyvarb
Suma
dziesięciu ostatnich znaków to 109, czyli trzy pierwsze cyfry
średnicy Słońca. Pozostałe osiemnaście znaków to 189 –
wspomniane już planety od Merkurego do Saturna (bez Koah). Można
więc powiedzieć, że pierwszy wers przedstawia też Układ
Słoneczny jako całość (choć w niepełny i uproszczony siłą
rzeczy sposób) powstałą po katastrofie. Należy też zwrócić
uwagę , iż suma znaków tego wersu (298) z jednej strony będąca
słowem oznaczającym morderstwo, z drugiej przedstawia nowo powstały
układ planetarny, dodatkowo wskazując na nierozerwalny związek
między nimi. Ponownie widać, jak wiele różnych informacji można
zawrzeć w 28 znakach. A temat nadal nie jest wyczerpany.
Również
w sumie znaków w wersach pierwszego rozdziału można odnaleźć
Słońce, bez zmiany głównego ciągu narracji. Wers 1.6 to 44 znaki
(które w rozdziale drugim przedstawiono jako sumę Marsa i Koah), a
wers 1.7 to 65 znaków (suma Merku- rego, Venus, Ziemi, Marsa i
Koah). Razem 109. Mamy więc:
Gen.1.6
– 1.7. - 109 - Słońce
Gen.1.8
– 1.15 - 413 - Planety Układu Słonecznego sprzed katastrofy
Przedstawiony już w rozdziale drugim schemat znaczeń wersów Gen.1.1 - 2.3, gdzie opis wersów 1.6 - 1.7 powtarzał tylko wiedzę z wersów poprzednich możemy teraz zapisać:
1.1
Koah
1.2
Jowisz
1.3
– 1.5 Merkury , Venus , Ziemia , Mars , Koah , Jowisz
1.6
– 1.7 Słońce
1.8
– 1.15 Merkury , Venus , Ziemia , Mars , Koah , Jowisz ,
Saturn , Uran
1.16
– 1.24 Wojna międzyplanetarna. Unicestwienie Koah. Zniszczenia
w układzie Jowisza
1.25
– 1.27 Stworzenia Nowego Porządku w Układzie Słonecznym .
(kto?)
1.28
Przybysze z przestrzeni kosmicznej (Nefilim)
1.29
– 1.31 Stworzenie Nowego Porządku w Układzie Słonecznym.
(co?)
2.1
– 2.3 Merkury ,Venus , Ziemia , Mars , Jowisz. Brak Koah
Wersy
1.1 -1.5 są wstępem, służącym przede wszystkim do zwrócenia
uwagi na zawartą w Piśmie wiedzę i określenie istnienia
zniszczonej planety. Później następuje przedstawienie Układu
Słonecznego w starej postaci, informacja o wojnie, zniszczeniach i
sprawcach oraz powstaniu nowego, znanego nam porządku. Wszystko te
wielkości liczbowe są uszeregowane we właściwej i logicznej
kolejności uwzględniającej chro- nologię i następstwo wydarzeń.
Skoro
jednak jesteśmy przy średnicy, to może uda się także odnaleźć
średnice pla- net? Może dalszy ciąg zapisu zamieni się w wykład
astronomii, chociażby w celu po- twierdzenia czy rozszerzenia
zakresu przekazywanej wiedzy?
Średnice
kolejnych planet, wyrażonych w ten sam sposób co wyżej średnica
Słońca, wynoszą:
Merkury
- 0,3825 czyli 38
Venus
- 0,9489 czyli 94 / 95 (w zaokrągleniu)
Ziemia
- 1,0000 czyli 100
Mars
- 0,5335 czyli 53
Jowisz
- 11,2092 czyli 1120 / 1121 (w zaokrągleniu)
Saturn
- 9,4494 czyli 944 / 945 (w zaokrągleniu)
Uran
- 4,0074 czyli 400 / 401 (w zaokrągleniu)
Neptun
- 3,8827 czyli 388
Jeśli
przejdziemy teraz do rozdziału trzeciego, to trudno będzie znaleźć
te wszystkie liczby. Wyznacznikiem może tu być średnica pierwszej
planety – Merkurego, czyli 38, która także rozpoczyna wielkość
ostatniej planety czyli Neptuna (jeśli pomi- niemy zaokrąglenie do
39). Wprawdzie wers dziesiąty zawiera 38 liter, a suma dwóch na-
stępnych to 95, co by wskazywało na Merkurego i Venus, aczkolwiek
trudno ocenić, czy jest to zamierzony zapis niosący tę konkretną
informację. Pierwsze dziewięć także nie wydaja się nieść
żadnej wiedzy w tym temacie (chociaż zawsze istnieje możliwość,
że po prostu nie potrafimy jej odczytać). W każdym razie nie ma
dalej ciągłości i nie sposób z kolejnych liczb zestawić danych
tyczących dalszych planet. W takich wypadkach zakładam, że nie
jest to świadomie i celowo zapisana informacja. Trzeba pamiętać o
możliwości wystąpienia przypadkowych i niezamierzonych przez
nikogo połączeń czy nawet ciągów liczb mogących sugerować
określoną treść i niesienie przekazu informa- cyjnego. Choć
niewykluczone, że Autorzy zatroszczyli się aby takowe nie
występowały, bądź włączyli je czy uwzględnili w swoim planowym
i celowym zapisie, a uwzględniając wysoką i wielopłaszczyznową
metodę jego konstrukcji, takie rozwiązanie wydaje się nader
prawdopodobne. Zawsze jednak należy pamiętać o nieplanowanej i
niezamie- rzonej przez nikogo możliwości powstania interesujących
wartości liczbowych.
Jednak
liczba 38 liter rozpoczyna rozdział szósty, do którego było już
raz odnie- sienie w związku z Nefilim. Przeanalizujmy pierwszą
część tego rozdziału. Ilości liter w poszczególnych wersach to:
6.1
- 38
6.2
- 54
6.3
- 57
6.4
- 88
1
6.5
- 48
6.6
- 35
6.7
- 78
6.8
- 17
1
6.9
- 47
6.10
- 29
6.11
- 31
6.12
- 48
1
6.1
to Merkury. Suma 6.2, 6.3, 6.4 i 6.5 łącznie z „1”, wynosi 248.
Jeśli zsumu- jemy średnice trzech kolejnych planet, tj. Venus (95),
Ziemi (100) i Marsa (53), to otrzy- mamy także 248. Oczywiście z
fizycznego, astronomicznego czy wręcz logicznego punktu widzenia,
sumowanie średnic różnych planet, trudno dziś uzasadnić. Ale
matema- tycznie się zgadza! A przecież nie wiemy jaką logiką
kierowali się zapisujący. I analogicznych przykładów może być
znacznie więcej, tylko jako sprzeczne z naszym rozumowaniem są
niezwykle trudne do określenia i odnalezienia. W każdym razie mamy
tu precyzyjnie opisany ciąg pierwszych czterech planet.
Następny
w kolejności jest Jowisz. Jego średnica to 1121. Wersy 6.6 i 6.7
dają razem liczbę 113. Jeśli zmniejszymy liczbę 1121 o ostatnią
cyfrę to otrzymamy 112, czyli liczbę „sąsiednią”. Błąd jest
mniejszy od 0,9 % - oczywiście przy założeniu, że pomi- niemy
przy tym zmniejszenie rzędu wielkości. Przyjmijmy więc, że wersy
te odnoszą się do Jowisza.
Kolejna
planeta to Saturn ze średnicą 944. I znów jeśli dokonamy
analogicznej re-
dukcji
tej wartości, przyjmując 94, to liczbę te otrzymamy jako sumę
trzech kolejnych wersów: 6.8, 6.9 i 6.10 łącznie z zawartą między
nimi „1”. Tak więc zasadność zmniej- szenia rzędu wielkości
znajduje tu potwierdzenie i kontynuację.
Podobnie
jest dalej. Przyjmując 40 dla Urana i 39 (3,88 w zaokrągleniu) dla
Ne- ptuna mamy 79. A jest to suma dwóch ostatnich wersów omawianego
fragmentu. Koń- cząca „1” nie jest uwzględniana.
Możemy
zapisać:
Gen.
2.4 - 2.25: Średnica Słońca
Gen.
6.1 : Średnica Merkurego
Gen.
6.2 - 6.5 : Średnica Venus, Ziemi i Marsa
Gen.
6.6 - 6.7 : Średnica Jowisza
Gen
6.8 - 6.10: Średnica Saturna
Gen
6.11- 6.12: Średnica Urana i Neptuna
Albo
w bardziej syntetycznej formie:
Gen.
2.4 - 2.25: Średnica Słońca
Gen.
6.1 - 6.12: Średnice wszystkich planet Układu Słonecznego
Lub:
Gen.
2.4 - 2.25: Słońce
Gen.
6.1 - 6.12: Planety
Jednakże
ostatnie obliczenia mogą rodzić pewne wątpliwości. Brak im
dotych- czasowej precyzji (aczkolwiek jest on i tak bardzo wysoki).
Kwestię zmniejszenia rzędu wielkości łatwo wytłumaczyć. Nie ma
raczej możliwości przedstawienia trzech wysokich trzycyfrowych
liczb i liczby czterocyfrowej w ramach jednego rozdziału. Są one
zawsze znacznie krótsze. Zmiana ta dotyczy dużych planet gazowych.
Średnice mniejszych, skalistych planet podane są z większą
dokładnością. Nie wydaje się też, aby pojawiała się tu
potrzeba demonstrowania możliwości technologicznych i wysokiej
dokładności pomiaru. Precyzja i zaawansowana wiedza o relacjach
między ciałami niebieskimi zosta- ła już zaprezentowana,
chociażby przy podaniu średnicy Słońca i będzie się prezentować
jeszcze nie raz.
Bardziej
kłopotliwy jest rozmiar Jowisza. Choć procentowo błąd jest
niewielki, praktycznie najmniejszy z możliwych, gdyż mniej niż o
jeden w zapisie liczb całko- witych pomylić się nie można, to
biorąc pod uwagę dotychczasową zgodność przedstawianych liczb z
odnośną regułą teoretyczną czy fizyczną rzeczywistością -
może zastanawiać (aczkolwiek takie wątpliwości można też
określić jako przysłowiowe szuka- nie dziury w całym). Wykluczam,
że na tym poziomie jedna z cywilizacji (Oni lub my) popełniła
szkolny błąd, bądź niedokładnie zmierzyła tę wielkość. O
błędach będzie zresztą jeszcze mowa, ale w innym kontekście i
może się okazać że w Biblii nawet błędy nie są przypadkowe.
Można stawiać tutaj różne hipotezy, które to będą próbowały
lepiej lub gorzej to wyjaśnić i mogą być one różnie oceniane.
Na przykład: „dodatkowa” liczba jeden wskazuje, że trzeba tu
wziąć pod uwagę jeszcze jedno ciało niebieskie bezpośrednio
związane z Jowiszem. Może tu chodzić o jego księżyc, lub o
sąsiadującą z nim zniszczoną planetę albo nawet sztucznie
skonstruowany i orbitujący wokół niego obiekt. I jak się później
okaże, jest to bardzo możliwe. Prawdopodobnym wyjaśnieniem jest
też założenie, że posiadany przez nas tekst (rozważany fragment
tekstu) nie jest tym pierwotnym, że na przestrzeni dziejów jedna
litera została tu po prostu zagubiona, względnie jakieś słowo
zastąpiono innym o różniącej się ilości znaków.
Jeszcze
bardziej zastanawiający jest fakt, że po zapisie średnicy Słońca
w roz- dziale drugim, logiczny ciąg dalszy, to jest średnice planet
znajdujemy dopiero w roz- dziale szóstym, a ściślej w jego
pierwszych dwunastu wersach. Nasuwającym się wyja- śnieniem jest
hipotetyczne założenie, że po 2.25 powinno nastąpić 6.1 –
6.12. Te dwa- naście wersów stanowiły kontynuację tekstu
pierwszych dwóch rozdziałów, który kiedyś został przedzielony
dzisiejszym rozdziałem trzecim, czwartym i piątym. Łatwo można
spostrzec, że wersy 1.1 – 2.25 i dalej 6.1 – 6.12, stanowią
jeden ciąg narracyjny, opowiadają jedną historię, były niegdyś
jednym ciągłym tekstem, ale mijające wieki i tysiąclecia wywarły
jednak swój wpływ.
Gen.2.25.
„I byli oboje nadzy człowiek i żona jego i nie wstydzili się.”
Gen.6.1.
„I stało się kiedy zaczęli się ludzie rozmnażać na
powierzchni ziemi, i córki zrodziły im się.”
Można
znaleźć także inne dowody potwierdzające tę tezę. Na przykład
wers 6.10 powtarza informację zawartą w wersie 5.32 – dotyczącą
synów Noego, a między wersem 5.32 a następującym po nim 6.1 nie
ma żadnego związku.
Gen.6.10.
„I zrodził Noe trzech synów: Sema, Chama i Jafeta.”
Gen.5.32.
„I stało się, (że) Noe (miał) pięćset lat, i zrodził Noe
Sema, Chama i Jafeta.”
Natomiast
taki związek istnieje między wersami 2.25 i 6.1: kiedy ludzie byli
nadzy i nie wstydzili się swojego stanu, wówczas (konsekwencja
nagości i wynikającego z niej pożądania płciowego) zaczęli się
rozmnażać i urodziły im się córki, którymi zainteresowali się
synowie boscy. Lecz analogiczny związek występuje także między
2.25 i 4.1 - Adam poznaje Ewę, która rodzi Kaina; również
rozdział szósty może być spójną kontynuacją rozdziału
czwartego, aczkolwiek tutaj trudno dopatrzeć się od- niesień do
świata fizycznego.
Gen.4.1.
„A Adam poznał Ewę żonę swoją, i poczęła i urodziła Kaina,
i powie- działa: nabyłam mężczyznę (od) JHVH.
Nie
wszystko układa się konsekwentnie i harmonijnie.
Mamy
więc różne możliwości. Ale rozdziały drugi i szósty, mimo że
stosunkowo dobrze pasują do siebie, najprawdopodobniej również
pochodzą z różnych ksiąg i różnych epok. Termin twdlwt
(narodziny) z Gen.2.4 powtarza się w Gen.6.9 i choć tutaj
tłumaczony jest jako „dzieje”, to jest tym samym słowem. Ale
jego pisownia jest inna: tdlwt.
Brakuje drugiego „waw” pełniącego rolę samogłoski „o”.
Prawdopodobnie redakcja Gen.2.4 pochodzi z dawniejszych czasów.
Wskazywało by to, że wiedza wyni- kająca z numeracji i podziałów
pochodzi z późniejszego okresu, że nie została ustalona w chwili
powstawanie poszczególnych ksiąg, co zresztą z technicznego punktu
widzenia wydaje się koniecznością. Lub że dotarła ona do nas
tylko we fragmentarycznej postaci, gdyż istniała tylko w jednej z
pierwotnych ksiąg (względnie w kilku, ale nie we wszystkich), która
weszła w skład dzisiejsze Biblii i to nie jako zwarta całość,
ale pocięte części innymi fragmentami innych zwojów.
Rozdział
trzeci wprowadza nowe i odrębne wątki kompozycyjnie nie pasujące
do sąsiadujących rozdziałów (choć oczywiście można być
odmiennego zdania). Nie chodzi tutaj o jego treść niosącą
informację o konkretnych osobach, faktach i zdarzeniach, ale o formę
ich przedstawienia, niezsynchronizowaną z wersami poprzedzającymi i
następny- mi. Dominuje odczucie, że są one wyjęte z innej księgi
i włączone jako coś dodatkowego do głównego ciągu opowieści w
dzisiejszej jego postaci. Być może znajdował się tutaj kiedyś
inny tekst (lub inny wariant tego) mówiący o tych samych, bądź
podobnych wydarzeniach, ale w nieznanych nam okolicznościach został
zamieniony na obecny. Rozdział piąty wydaje się również wtrącony
i obcy w tym miejscu, względnie w występującej tu formie – na
początku powtarza (po raz trzeci) informację o stworzeniu
człowieka, jakby powiadamiając o tym fakcie nieświadomego
czytelnika (czyli niezna- jącego pierwszych dwóch rozdziałów) i
uzasadniając skąd w ogóle wziął się człowiek. Pierworodnym
synem Adama jest Set, o Kainie i Ablu nie ma mowy (Gen.5.3). To
dowodzi, że nie stanowił on jednej całości z dwoma pierwszymi
rozdziałami, że nie wywodzą się one z jednego źródła; były to
wcześniej różne księgi, z których pewne fragmenty połączono w
jakimś momencie w jedną całość. Nie można również wyklu-
czyć, że działania takie zarówno w tym, jak i w innych miejscach,
miały związek z przedstawianą tu metodą zapisu, to jest
koniecznością uzyskania określonych wartości liczbowych, co dla
twórców ostatecznej wersji Pisma było sprawą najważniejszą. W
każdym razie kwestia momentu wprowadzenia równoległego do
„klasycznej treści” zapi- su odsłanianej tu wiedzy, pozostaje
otwarta.
Rozdziały
trzeci i piąty pochodzą więc z innych, niespójnych względem
pozosta- łych rozdziałów, źródeł/ksiąg/pism. Jest znanym
faktem, iż Stary Testament stanowi kompilację różnych tekstów,
pochodzących z różnych epok i mających różnych autorów.(Dziś
przyjmuje się że były to cztery źródła określane jako
Jahwista, Elohista, Żródło Kapłańskie oraz Deuteronomista).
Podlegały one zapewne licznym zmianom czy korektom i nie stanowią
jednej zwartej, ciągłej, pozbawionej sprzeczności i powtórzeń
historii. Zawarta w nich wiedza mogła ulec przetasowaniu,
zatarciu, zagubieniu czy usunięciu, zarówno nieświadomemu jak i
zamierzonemu, celowemu. Wprowadzając nowy sposób jej odczytywania,
nie można się dziwić, że jest on miejscami niespójny,
niekonsekwen- tny, zawiera luki czy niedomówienia, które są
potęgowane przez ograniczone możliwości i umiejętności
odczytującego. Znaki pisma pełniły jednocześnie kilka funkcji i
wszystkie one musiały ze sobą współgrać, tworząc spójną i
harmonijną całość, trudno więc było uniknąć pewnych
dysonansów. Nie można jednak wykluczyć, że również te dwa roz-
działy z punktu widzenia prezentowanej tu metody, pełnią w tym
miejscu i w tej postaci określoną i zaplanowaną kiedyś rolę. I
tylko na aktualnym etapie odszyfrowania i rozu- mienia tekstu którym
dysponujemy, nie została ona dostrzeżona. Oczywiście ta refleksja
odnosi się do całej niniejszej pracy.
Pozostaje
rozdział czwarty. Rozpiszmy ilości znaków w poszczególnych
wersach tego rozdziału; ich znaczenie nie jest do końca jasne choć
ewidentnie zawierają konkretną wiedzę i dane astronomiczne
odnoszące się do dzisiejszego, znanego nam świata.
4.1
- 49
4.2
- 46
4.3
- 36
4.4
- 51
4.5
- 39
4.6
- 34
4.7
- 56
4.8
- 54
4.9
- 46
4.10
- 36
4.11
- 47
4.12
- 38
4.13
- 26
4.14
- 65
4.15
- 64
4.16
- 34
4.17
- 58
4.18
- 65
4.19
- 36
4.20
- 32
4.21
- 34
4.22
- 55
4.23
- 69
4.24
- 28
4.25
- 66
4.26
- 45
1
Suma
pierwszych ośmiu wersów wynosi 365. Suma ośmiu ostatnich również
wy- nosi 365 - okres obiegu Ziemi wokół Słońca. Może w ten
sposób zaznaczono ruch Ziemi na orbicie.
Gen.4.1
– 4.8 - Gen.4.9 – 4.18 - Gen.4.19 – 4.26
365
479 365
Ziemia
Ziemia
Przy
okazji warto zauważyć, ze 2 x 365 = 730 czyli 73 – Nowy Świat.
Inne
podziały:
Gen.4.1
– 4.15 - Gen.4.16 – 4.20 - Gen.4.21 – 4.26 (+1)
687
225 298
Mars
Venus Morderstwo
Gen.4.1
– 4.8 - 4.9 - Gen.4.10 – 4.24 -
Gen.4.26 – 4.26 (+1)
365 46 687
112
Ziemia
Morderstwo Mars JHVH +
Elohim
687
to okres obiegu Marsa. Znajdujemy go dwukrotnie (podobnie jak
powtórzenie okresu Ziemi). 225 to okres obiegu Venus. Oczywiście
obie wielkości charakteryzujące okresy obiegu mają
odzwierciedlenie w naszym rzeczywistym świecie, bez umocowania w
teoretycznej regule, jak jest to w przypadku odległości od Słońca.
Można znaleźć tu też aluzję do Jowisza; suma wersów od 10 do 18
wynosi 433 (a rzeczywisty okres jego obrotu to 4333 pełnych dni).
Liczba 298 – suma Gen.1.1 – morderstwo, a 46 to gematria
porządkowa tego słowa. Dwa ostatnie wersy (łącznie z „1) dają
112. JHVH + Elohim. Z ostatniego podziału wynika, że zbrodnia
dzieli albo łączy, a w każdym razie wyznacza ścisłą relację
między Ziemią i Marsem (liczba 26 wersów także odzwierciedla ten
zwią- zek). Wers kończą JHVH i Elohim, może wkraczają Oni na
scenę po zakończeniu wro- gich działań Nefilim, którzy są
obecni w wersie 4.25 (jego 66 znaków to gematria po- rządkowa
~ylpn). Być może
działania JHVH i Elohim polegają na przeniesieniu pozo-stałości
cywilizacji marsjańskiej na Ziemię po zniszczeniach na Czerwonej
planecie. I jest tu też nawiązanie do Venus, które występuje
bardzo rzadko i trudno ocenić jej rolę w opisywanych wydarzeniach.
Znaczenie liczby 479 pozostaje nieznane.
Średnice
planet i Słońca są przedstawione zgodnie z ich prawdziwą
wielkością, tak samo jak okres obrotu Ziemi czy Marsa. Rodzi się
pytanie, czy odległości podawane według Reguły Titiusa –
Bodego, odbiegające jednak w jakimś stopniu od realnych, mo- żna
również odnaleźć i odczytać bez pośrednictwa teoretycznej
reguły, zgodnie z ich rze- czywistą wartością?
Można.
Odległości istniejących dziś planet od Słońca (pomijając
najdalszą – Ne- ptuna) wyrażone w jednostkach astronomicznych
(odległość Ziemi od Słońca) z do- kładnością do drugiego
miejsca po przecinku i bez jego uwzględnienia w zapisie wyno- szą:
Słońce
Merkury Venus Ziemia Mars Jowisz Saturn
Uran
0 38 72 100 152 520
953 1919
I
wartości te możemy odczytać od samego początku, zaczynając od
pierwszego i dalej drugiego wersu pierwszego rozdziału księgi
Genesis, korzystając również z ilości two- rzących je znaków.
Jak to możliwe? Przecież ani pierwszy, ani drugi wers nie liczą
ich 38, 72 czy 100? Nie wyrażają one żadnych rzeczywistych
odległości planet od Słońca w żadnych znanych czy możliwych do
założenia jednostkach.
Aby
tego dokonać musimy zrobić to, co zawsze winniśmy brać pod uwagę
i do czego zawsze powinniśmy być przygotowani. Przyjąć inny punkt
widzenia, inny punkt odniesienia. Zmienić myślenie, w czym
pobrzmiewa greckie metanoeite
(metanoite), jak pra-echo wołania Jana Chrzciciela.
Ostatnim
słowem pierwszego wersu jest ziemia (#ra)
z rodzajnikiem „h”.
Na - stępnym słowem w Tekście otwierającym wers drugi jest także
ziemia, poprzedzona spój- nikiem w,
tłumaczonym jako „a”.
….…..#rahw Gen1.2.
.#rah.........
Gen1.1
Zapiszmy
to w takiej formie:
#rah
w #rah
Stojący
pośrodku znak waw może przypominać oś, objętą z dwóch stron
Ziemią, co może sugerować jej ruch, obrót wokół własnej osi.
Liczba 6 odpowiadająca temu znakowi kojarzy się z sześcioma dniami
stworzenia naszego świata.
Rzuca
się w oczy podobieństwo do wyżej przedstawionego zapisu 365 –
479 – 365. Na miejscu 479 mamy znak w
(waw), czyli 6. Jeśli pomnożymy te dwie wartości, to
otrzymamy 2874. Liczba 28 to xcr
(recah) czyli morderstwo, zagłada planety Koah, a 74 – tyvar
(raszit) początek, pierwsze słowo Biblii (pozbawione b
pełniącego rolę przyimka. Tak więc w myśl tego przedstawienia
Ziemia, a w tym kontekście jej historia, obraca się wokół
kluczowego wydarzenia: zagłady planety i jej cywilizacji oraz wyni-
kającego zeń nowego początku.
Możemy
jeszcze podzielić 479 przez 76. Otrzymamy 79,83. w przybliżeniu 80,
czyli Koah + Jowisz (28 + 52) – dwa zniszczone światy.
W
każdym razie możliwie obrazowo tu został zaznaczony nasz glob. I w
miejscu tym, będącym punktem styku pierwszego i drugiego wersu
umieszczona/zlokalizowana jest Ziemia. Przyjmijmy ją jako punkt
odniesienia. Jesteśmy przyzwyczajeni, że odległości w Układzie
Słonecznym są liczone od Słońca, ono jest punktem zerowym – bo
tak zostało powszechnie przyjęte. Jednak teraz punktem odniesienia
będzie nasza planeta (matematycznie jako punkt zerowy) i od niej
będziemy liczyć odległości do innych planet układu. Po prostu –
inny punkt widzenia. Zmiana myślenia.
Zapis
odległości w Układzie Słonecznym będzie wówczas tak wyglądał
(bez wnikania w przecinki dziesiętne):
Słońce
Merkury Venus Ziemia Mars Jowisz Saturn
Uran
100
62 28 0 52
420 853 1819
Wers
1.1 - 28 liter. To odległość do wewnętrznej względem nas planety
Venus. Merkury jest ignorowany, być może dlatego, że jego obecność
nie miała żadnego wpływu na opisywane wypadki, a może dlatego, że
nie było takiej możliwości, gdyż pierwszy wers winien był
wskazywać przede wszystkim na Koah, a zbieżność z nią dystansu
do Venus została niejako wtórnie wykorzystana i od niej
poprowadzono dalszy szereg rozpo- czętych przez nią danych.
Odległość do Słońca jako wyznacznik jednostki jest z oczywi-
stych powodów identyczna z wynikającą z Reguły, więc nie ma
potrzeby jej zaznaczać. Kierując się w druga stronę mamy Marsa
odległego od nas o 0,52 jednostki astrono- miczne, co odpowiada
wersowi drugiemu, który liczy właśnie tyle liter. I nie ma to nic
wspólnego z odległością Jowisza od Słońca, której realna
wartość jest akurat bardzo dokładnie zsynchronizowana z wartością
wynikającą z Reguły i jednocześnie koreluje z odległością
Marsa od Ziemi. Tak więc Gen1.1 i Gen.1.2 obrazują rzeczywiste
odległości do dwóch sąsiadujących z nami planet. Ziemia jest
symbolizowana jako „styk” obu tych wersów. Czyli jesteśmy
zerem. Ale jednocześnie centralnym i najważniejszym punktem od
którego zaczynają się obliczenia.
Tak
wygląda przedstawienie trzech najbliższych nam planet, zgodnie z
istniejącym dziś stanem rzeczy:
Gen1.1
= odległość do Venus = 28 - Ziemia - 52 = odległość
do Marsa = Gen1.2
A
dalej? Odległość do Jowisza to 4,2 j.a czyli 420. Licząc od
punktu zerowego czyli Ziemi położonego między 1.1 i 1.2, sumujemy
wersy od 1.2 do 1.10 (łącznie z dwoma „1”) i otrzymujemy
dokładnie oczekiwane 420.
Venus
Ziemia
Mars Jowisz
0,28
j.a. 0 0,52 j.a.
4,2 j.a.
28
0 52
420
Gen1.1
- „styk” - Gen1.2
Gen1.2 – Gen.1.10
Kolejną
planetą jest Saturn odległy od nas o 8,53 j.a. 853 znajdziemy jako
sumę znaków wersów od 10 do 25. Wers 10 dotyczy również Jowisza.
Podejrzewam, że mate- matycznie nie dało się tego zapisać
inaczej; pamiętajmy, że te same wielkości znaków tworzą jeszcze
inne ciągi znaczeniowe i muszą również tam zachować odpowiednie
war- tości.
Venus
Ziemia
Mars Jowisz Saturn
0,28
j.a. 0 0,52 j.a. 4,2 j.a.
8,53 j.a.
28
0 52 420
853
Gen1.1
- „styk” - Gen1.2 Gen1.2 – Gen.1.10
Gen1.10 – Gen1.25
Ostatni
fragment możemy podzielić:
Gen.1.10
– Gen.1.17 Gen.1.18 – 1.25
433
420
433
to odległość Jowisza od Saturna, a 420 powtórzona odległość od
Ziemi, a dziesięć środkowych wersów (od 13 do 22) daje w sumie
520, czyli odległość Jowisza od Słońca. Dodatkowo suma 1.16 i
1.17 wynosząca 112 (79 + 33) może również odnosić się do niego,
gdyż jego średnica wynosi 11,21 średnic Ziemi. Liczba 433 może
też kojarzyć się z okresem jego obiegu wynoszącym 4333 dni, a w
przeliczeniu na lata 11,86 – którą to liczbę znajdziemy jako
sumę znaków dwóch pierwszych wersów tego fragmentu tj. Gen1.10 i
Gen.1.11 (49 + 69 = 118). Jowisz jest tu wyraźnie wyeksponowany.
A
co z Uranem? Jego odległość od ziemi wynosi 18,19 j.a.
Rozpocznijmy dalsze sumowanie od wersu 1.25, który bierze także
udział w obliczeniu poprzedniej odległości, analogicznie jak
sumowanie poprzedniego fragmentu rozpoczęło się od wersu 1.10
wchodzącego z kolei w skład tego, który jego poprzedzał. Dalej
uwzględnijmy pozostałą część rozdziału pierwszego, rozdział
drugi oraz dwa pierwsze wersy rozdziału szóstego. Dlaczego szóstego
a nie trzeciego? Gdyż w takim wypadku nie otrzymalibyśmy zadawa-
lającego wyniku, co potwierdza wysuniętą wcześniej tezę, że po
rozdziale drugim następował niegdyś dzisiejszy rozdział szósty.
Gen.1.25
Gen.1.26 - Gen.1.31 Gen.2.1 - Gen.2.25 Gen.6.1
Gen.6.2
69
425 1236
38 54
Otrzymujemy
1822. Jeśli pominiemy dwie „1” po wersach 1.31 i 2.3 pozostanie
1820. Jest to wynik o 1 większy niż dystans między Ziemią u
Uranem lub jeśli uwzglę- dnimy „1” - większy o 3. Wydaje się,
że przy tej wielkości i uwzględnieniu przytacza- nych wcześniej
czynników i uwarunkowań, różnica ta może być zrozumiała i
według za- mierzeń miała odzwierciedlać rzeczywistą odległość
między nami a Uranem.
Zwróćmy
jeszcze uwagę na bardzo staranny i precyzyjny dobór ilości znaków
(a w konsekwencji dotyczy to także gematrii) w poszczególnych
wersach. Jest on ściśle do- pasowany do określonej, zapewne
założonej z góry wielkości, a wynikające z tego liczby, pełniące
tu rolę swoistego języka i wykorzystując zasady elementarnej
matematyki, przechowują w sobie i przekazują czytającemu zawartą
w nich wiedzę. I jest to dokonane i zsynchronizowane między co
najmniej dwoma głównymi ciągami znaczeniowymi, z których każdy
niesie „swoimi” liczbami inną, choć zbliżoną w swojej wymowie
treść. Ale liczby różnią się między sobą, a znaki alfabetu
służą do jednoczesnego przedstawie- nia zarówno jednych jak i
drugich. Następuje to czasem bez liczenia się z zasadami gramatyki
czy reguł rządzących tekstem pisanym, w dzisiejszym rozumieniu
tego po- jęcia, choć powstały one zapewne bądź zostały
zmodyfikowane w znacznie późniejszym okresie Wydawać by się
mogło, że rola liter jest czasem umniejszana na rzecz cyfr, ale
prawdopodobnie dzieje się też odwrotnie, choć jest to trudniejsze
do wychwycenia. Na przykład wyżej przedstawione zdublowanie roli
wersu 1.10 może być spowodowane niekoniecznie dopasowaniem do
zachowania poprawności drugiego ciągu liczbowego, lecz znaczeń
niesionych przez słowa.
Z
tych powodów niektóre z tych metod są łatwo zauważalne. Widać
to w miej- scach, gdzie nie sposób logicznie wyjaśnić istniejącego
zapisu, bądź wyjaśnienia te są dyskusyjne i niepewne,
pozostawiające miejsce na domysły i wręcz nasuwające i
narzucające niekiedy zupełnie inne interpretacje. Należą do nich
samotne litery stojące na końcu niektórych wersów (zdarza się,
że jest ich więcej niż jedna). Rolę takiej litery (po Gen.1.5)
opisaliśmy w rozdziale pierwszym. Dzięki niej zwiększono sumę o
jeden, co było niezbędne do przekazania określonej informacji.
Również w innych miejscach litery takie pełnią/mogą pełnić
podobną rolę. Dalej – mamy niczym nieuzasadnione (wg dzisiejszych
zasad) powtarzanie jakiegoś słowa (np. Gen.13.3, 14.2, 24.33,
25.23, 27.29, Num.17.28, 31.4, 32.7, Deut.33.2), często w lekko
zmodyfikowanej postaci. Takich miejsc jest sporo i są one z reguły
pomijane przez tłumaczy; nie wnoszą zresztą niczego przy
tradycyjnym podejściu do przekładu. Tak więc z tego punktu
widzenia jest to uza- sadnione, niemniej jednak jeśli weźmiemy pod
uwagę odnośne wartości liczbowe, sytua- cja wygląda zupełnie
inaczej. W ten sposób można było dodać kilka znaków w dowolnym,
żądanym miejscu lub zmienić gematrię wersu czy zespołu słów.
Kolejną metodą, trudną, jeśli nie niemożliwą do weryfikacji,
jest dodawanie lub pomijanie rodzajnika h
na początku wyrazu, gdzie jego obecność lub jej brak traktujemy
jako coś oczywistego, w pełni uzasadnionego i niosącego określoną,
celowo zamierzoną modyfi- kację znaczenia i roli tego wyrazu w
danym zdaniu czy w danym kontekście, choć czasem odnosi się
nieodparte wrażenie, że powinno być akurat na odwrót. Zawsze
istnieje tu potencjalna możliwość, iż został on użyty (bądź
nie) tylko w celu uzyskania określonej wartości liczbowej lub
liczby znaków w wersie czy rozdziale. I praktycznie nie da się tego
zweryfikować.
Innym
przykładem, jest zróżnicowana pisownia tego samego słowa,
zapisanego w dwóch miejscach w bliskim sąsiedztwie. W Gen 2.11. i
2.13 w opisie dwóch strumieni wypływających z Eden, użyty jest
termin „okrąża”, z tym, że w pierwszym przypadku jest to
zapisane jako bbsh, a
w drugim bbwsh. Oba
czasowniki są tego samego rodzaju, w tej samej osobie, liczbie,
koniugacji i aspekcie. Z tekstu wynika bez żadnych wątpli- wości,
że mają identyczne znaczenie. A jednak pisownia jest różna. Nie
sposób też przyjąć, że opis pierwszego strumienia pochodzi z
jednej księgi/epoki, a drugiego z innej, gdzie używano litery waw
jako samogłoski „o”. To ewidentnie jeden zwarty, wewnętrz- nie
spójny opis jednego tematu. Musi istnieć inne wyjaśnienie. Jednak,
jak to już było powiedziane, skoro tekst może być odczytywany na
różne sposoby, według znacznie różniących się zasad, jego
znakom przypisywano różne role, w tym zarówno liter jak i liczb i
trudno oczekiwać, że wszystkie warianty zapisu będą idealnie i
bez żadnych zawirowań współgrały ze sobą, zarówno w
wewnętrznej strukturze jak i w relacjach z innymi.
Podobna
sytuacja ma miejsce w 1Sam.17.1. W ramach tego samego wersu imię
własne (nazwa lokalizacji, prawdopodobnie miasta) „Soko” raz
jest zapisane jako hkf
a raz hkwf. W
pierwszym przypadku nad literą sin jest umieszczony znak oznaczający
sa- mogłoskę „o” (holem), a w drugim dochodzi jeszcze litera
waw. Wydaje się, że zostało to spowodowane chęcią dodania lub
odjęcia jednej litery w tym wersie. W 1Sam.25.32 imię Abigail, we
wszystkich innych miejscach pisane lygyba
ma formę lgyba i
teoretycznie powinno być czytane i tłumaczone Abigal, czego zresztą
żaden znany mi przekład nie uwzględnia (co w praktyce oznacza
poprawianie/korygowanie Pisma przez tłumacza).
W
siódmym i ósmym rozdziale Exodusu JHVH razi faraona i Egipcjan
plagą żab. W Ex.7.27, 7.28, 7.29 i 8.1 występują one w liczbie
mnogiej. Ale gdy Aaron wypełnia słowa JHVH wyciągając swoją rękę
nad wody Egiptu, to żaby, owszem, wychodzą i pokrywają całą
ziemię egipską, ale w liczbie pojedynczej (Ex.8.2). Następnie po
wyko-naniu czarów przez wróżbitów egipskich, żaby (żaba) znów
cudownie rozmnażają się do liczby mnogiej (Ex8.3, 8.4, 8.5, 8.7,
8.8, 8.9). Dlaczego raz występują w liczbie poje- dynczej bez
żadnego racjonalnego uzasadnienia? W jedenastym rozdziale Leviticus
przy wyliczaniu zakazanych do jedzenia ptaków, jeden z nich w
Lev.11.19 nie jest poprze- dzony spójnikiem w
połączonym z partykułą ta,
czym różni się w zapisie od pozosta- łych tu wymienionych,
których jest aż dziewiętnaście. Podobnie w Joz.24.11 brakuje w
przed Chiwwitami.
Czym
to jest spowodowane? Oczywiście można założyć, że przyczyną są
zwykłe błędy czy przeoczenia nieskorygowane przez Autora bądź
popełnione przez któregoś z kolejnych skrybów a z czasem
usankcjonowane przez tradycję, jednak takie wyjaśnienie wydaje się
mniej prawdopodobne, zarówno z powodu rangi Tekstu jak i wykazanej w
in- nych miejscach starannej, precyzyjnej i wielowarstwowej
konstrukcji, w której zupełnie nie widać miejsca na takie lapsusy.
Sądzę, że były to w pełni świadome i celowe działania, tylko
nie wszystkie ich cele i zamierzenia jesteśmy dziś w stanie
należycie, to znaczy zgodnie z założeniami ich twórców,
odczytać. Należy też uwzględnić nie dającą się wykluczyć
hipotezę, że są one przeznaczone dla odbiorcy na takim poziomie
rozwoju intelektualnego, którego jeszcze nie osiągnęliśmy, tak
jak niemożliwe było zidentyfi- kowanie zapisu wielkości średnicy
Słońca bez jej uprzedniej znajomości, stanowiącej swoistą
rękojmię, że zapis będzie odczytany przez właściwego adresata.
Rysuje
się tu obraz pewnej troski o przyszłe pokolenia, polegający na
chęci zabezpieczenia ich przed uzyskaniem zbyt rozwiniętej wiedzy w
stosunku do osiąg- niętego przez nich poziomu rozwoju
intelektualnego, która może okazać się niepotrzebna czy
nieprzydatna lub nawet wręcz szkodliwa. Może nie do wszystkiego
jeszcze do- rośliśmy, a daleko nie wszystko można dawać dziecku
do zabawy. I znów nieuchronnie nasuwa się pytanie, co jeszcze może
zawierać Pismo, co jeszcze będziemy mogli kiedyś, w przyszłości,
w Nim odnaleźć i jaką formę może to przybrać... Oczywiście
takie założenia mogą nam wydać się nieuzasadnione a nawet
krzywdzące, ale nikt też nie jest w stanie dziś ocenić, na ile są
one słuszne czy niezbędne, nie mówiąc już o tym, jak daleko, to
znaczy w jakim „zasięgu” wobec linii naszego rozwoju, są
stosowane i na ile były w stanie ją przewidzieć, gdyż nietrafne w
tej mierze założenia, mogą podważyć całą ideę użycia tego
swoistego programu otwarcia dostępu do pradawnej wiedzy.
Oprócz
przedstawionych tu przykładów, istnieje bez wątpienia wiele
innych, któ- rych nie jesteśmy w stanie nawet zauważyć np.
zawartych w imionach własnych. Przyjmujemy je jako naturalne,
oczywiste i bezdyskusyjne, uzasadnione wolą nadającego i dalej
strukturą języka czy regułami gramatyki, nie zdając sobie sprawy,
że często mogą one być przyczyną, a nie skutkiem tych reguł.
Właściwie należy się dziwić, że przynaj- mniej niektóre z nich
są zauważalne, że nie zlały się w jeden monolit przyjętych
zasad języka hebrajskiego, że potrafimy podchodzić do tekstu z
pewną dozą krytycyzmu a nawet podejrzliwości. Ale może również
to było zamierzone i zaplanowane. I właśnie tego od nas
oczekiwano.
Z
powyższych spostrzeżeń wynika też pośrednio, że uzyskanie
odpowiedniej ilo- ści znaków i ustanowienie właściwej ich
gematrii, czyli zapisanie nimi odkrywanej tu wiedzy, było traktowane
jako pierwszoplanowe, priorytetowe względem zachowania poprawności
językowej, ogólnej logiki oraz spójnego sensu zapisu i braku
niekon- sekwencji, które mogły być traktowane jako błędy, co w
tak ważnym Tekście wydaje się być niedopuszczalne, a bez
wątpienia rodzi pytania o ich powstanie i chęć wyjaśnienia w
ramach obowiązującego w danej epoce zespołu pojęć. To z kolei
może prowadzić do nieporozumień, albo do wręcz całkowicie mylnej
interpretacji i zrozumienia znaczenia danego fragmentu Pisma. A raz
przyjęte błędne założenie czy wyjaśnienie pewnego słowa czy
pojęcia, rodzi dalsze konsekwencje; nie pozostaje bez wpływu na
zrozumienie innych miejsc w tekście, wyznaczając i utrwalając
kierunki jego interpretacji.
Musiał
być więc ku temu nadzwyczaj istotny i uzasadniony powód usprawie-
dliwiający takie postępowanie. Był nim oczywiście fakt
równoległego istnienia kilku różnych systemów zapisu informacji,
a znaki pisma musiały pełnić swoją rolę w każdym z nich. A
wszystko musiało zostać w miarę precyzyjnie zsynchronizowane. I
dlatego żaba w liczbie pojedynczej może pokryć całą ziemię
egipską, a jedno ptaszysko być oskubane z trzech przysługujących
mu liter. Choć zapewne niektóre niespójności mogą mieć bardziej
prozaiczne uzasadnienie, gdyż mijający czas nie mógł nie wywrzeć
swego piętna nawet na tak ważnym i przemyślanym Dziele.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz